Te cudowne weekendy, gdy budzisz się w sobotę z bólem głowy takim, że kontakt z powietrzem boli, jak nokautujący cios Kliczko. Nie wiem czy powodem jest fakt, że pracowałam do 2 nad ranem czy może to, że jestem chora od miesiąca 😉

Idąc w nocy do mojego cudownego dużego łoża, uprzednio zjadając namiękłe kruche ciastko i zimne kakao zostawione przez moją G, liczę na cudowny królewski sen, a jedyne co zastaję, to sceny z obrazów Rubensa. Mąż ze stopą na twarzy, lekko spadający z łóżka, myszka miki, żółw, piesek, miś i cała obsada Toy Story, dobrze ze bez reżysera 😉 a na środku w poprzek łóżka główna gwiazda, która cichaczem zrobiła nocne wędrówki ludów.
Nawet na róg kołdry nie było szans, więc poszłam po różową kołderkę w ciuchcie, gdyż uznałam to za szybszą opcję jak przeniesienie całego pokoju mojej córki, razem z nią samą z powrotem na miejsce.

Obudziło mnie walenie po głowie Rockym, w wersji balon z dzwonkiem. Zrobiłam sobie kawę, ale o wypiciu jej, nie mówię na gorąco, ale chociaż na ciepło, mogłam zapomnieć. W międzyczasie trzeba było zrobić kakao, tosty, przygotować owoce, nakarmić wszystkie pieski i misie. Do tego robiłam również za manikiurzystkę, gdyż G przegrzebując moje kosmetyki znalazła czerwony lakier i… perfumy, cudowne, MOCNE, zimowe, idealny zapach, gdy na zewnątrz jest ciepło a Ty masz kosmiczny ból głowy 😉

Wzięłam kawę usiadłam w namiocie z lalkami i bawiłam się w kuku 😉 czyli chwilę dla siebie mam już za sobą. Teraz czeka mnie ekscytujące pranie, prasowanie i szorowanie łazienek. Ostatnio jak umyłam okna rozchorowałam się na maxa, tak, że umierając miałam 1 dzień w łóżku dla siebie 🙂 chyba znowu trzeba je umyć, bo jakoś mocno się zabrudziły 🙂

Ach te przedświąteczne relaksacyjne weekendy 🙂

img_2049