Czy rzeczywiście jesteśmy takie okropne jak nam się wydaje?

Dzisiaj rano uznałam, że wyglądam jak Miś Haribo, jednak po wyjściu na słońce i spojrzeniu na nogi zmieniłam zdanie, wyglądam jak chodząca pomarańcza Michelin. Idąc czułam, że się toczę a moje uda falują na wietrze jak kisiel w fazie rozrabiania w zimnej wodzie.

Wczoraj nie wyglądałam tak źle, przez noc pod kołdrą zamieniłam się wręcz nie do poznania, może łóżko powinnam zmienić? Odstąpię, kto chętny? We wtorek szczupła laska, wyprostowana, pewna siebie a w środę zgarbiona, zakompleksiona. Widziałam siebie tak, jak wtedy, gdy ważyłam prawie 90 kg, a nie ważę, pamiętam za to jak świetnie czułam się z tą właśnie wagą, 2 lata temu.Oczywiście były dni, że nie akceptowałam swojego ciała, ale były również takie, gdzie czułam się rewelacyjnie. Bilans tych dobrych i złych, przy wadze 87 kg był taki sam jak teraz przy wadze 60 i kiedyś 49 kg.

To czy siebie akceptujesz zależy od nastawienia a nie od tego ile masz procent tkanki tłuszczowej. Niestety, jeśli miałaś nadwagę będziesz zawsze postrzegała siebie gorzej niż jest w rzeczywistości. Za często ze sobą przebywamy, abyśmy mogły obiektywnie ocenić czy nasze ciało się zmienia. Dlatego, jeśli zaczynasz o siebie walczyć, zrób zdjęcia w powtarzalnych warunkach, abyś później mogła ocenić progres. Nigdy nie rób tego na oko, bo wszystkie jesteśmy ślepe 🙂 musi być coś wymiernego jak obwody czy ubrania.

Pamiętam, że na studiach miałam szczupłą koleżankę, wyglądała zawsze super i jej figura ogromnie mi się podobała. Ja oczywiście, od kiedy pamiętam, na diecie 😉 W przerwie wakacyjnej mogłam się bardziej poświęcić treningom, więc po powrocie na uczelnię chyba się mocno zmieniłam, bo nawet profesorowie mówili, że dużo schudłam. Nie byłam wtedy otyła, zeszłam z wagi 55 poniżej 50. Oczywiście w mojej głowie nie widziałam żadnej zmiany. Nadal postrzegałam siebie jako normalną dziewczynę, nie grubą, ale też nie chudą. Jednego dnia siedziałam ze znajomymi i zaczął się temat tego jak schudłam. Ja oczywiście mówię, że wyglądam tak samo, a koleżanki przekonują mnie, że jestem nawet chudsza od dziewczyny, o której wspominałam powyżej. Patrzę na nią, bo siedziała obok mnie i widzę siebie jako 2 razy większą od niej. Chyba nie mogły mnie już słuchać, bo kazały mi porównać obwód uda. I co się okazało? Moje było szczuplejsze i nigdy w życiu bym w to nie uwierzyła, gdybym nie zmierzyła. Dzisiaj patrząc na siebie, widziałam dziewczynę sprzed 2 lat. Założyłam szorty z tamtego okresu i w sumie mogłabym z nich zrobić 2 spódniczki.

Dlaczego nie potrafimy na siebie spojrzeć obiektywnie? Dążymy do ideału, który tak naprawdę nie istnieje. Każdy lubi coś innego, mięśnie, chudość, wystające pośladki lub wystające żebra. Duży biceps albo szerokie biodra (nawet jeśli biorę pod uwagę idealną sylwetkę tylko według mojej subiektywnej oceny, widzę, że ona ewoluuje), które były idealne, już takie nie są, bo ten poziom idealności już osiągnęłam, więc idę dalej. Osiągasz cele, ale się nimi nie cieszysz, bo widzisz, że możesz więcej. Idziesz więc dalej i to plus, bo przecież mamy się rozwijać a nie stać w miejscu, ale brakuje wynagrodzenia siebie za to, co do tej pory udało Ci się osiągnąć.

Cieszysz się z efektów, ale nadal nie akceptujesz siebie, więc ustawiasz poprzeczkę jeszcze wyżej i walczysz coraz ciężej i coraz mocniej. W końcu okazuje się, że jesteś metr powyżej rekordu świata, chcesz wspiąć się jeszcze wyżej, ale nie ma już gdzie i nagle coś pęka. Masz dosyć i się poddajesz. Wyglądasz rewelacyjnie a nadal siebie nie akceptujesz. Nos, włosy i krata na brzuchu, nie są takie jakbyś chciała, przecież mogłoby być lepiej.

Otwórz oczy i spójrz na siebie. Jesteś piękna, z 6-packiem czy bez niego. Nie goń za ideałem, bo skazujesz się z góry na porażkę. Nie da się zdobyć czegoś, co nie istnieje. Doceń to co zrobiłaś i nadal robisz. Ciągle chcemy tego, czego nie mamy. Najwięcej problemów wynika z ciągłego porównywania się do innych. Poszukiwanie zdjęć pięknych kobiet jest zarówno porządnym kopem jak i demotywacją, bo widzisz i też tak chcesz, a z drugiej strony widzisz i tak nie masz. Idziesz więc zjeść ostatni litr lodów na pocieszenie i od jutra, jeśli to poniedziałek, walczysz o idealną sylwetkę.

Facebook i Instagram to fajna rzecz, która zbliża ludzi, ale patrząc na te wszystkie boskie filtry, photoshopy, selfie, apki i udawane zdjęcia, można nabawić się depresji, że nasze życie, ciało i posiłek nie są takie wspaniałe jak u innych. Walczysz więc jeszcze mocniej, aby nie wstydzić się przed „idealnymi” koleżankami. Staranie się, aby dojść do jak najlepszej wersji samej siebie jest wspaniałe, ale tylko wtedy kiedy robisz to dla siebie, a nie dla faceta, koleżanki czy dobrej foty na insta. Jesteś jaka jesteś. W sekundę tego nie zmienisz, więc przestań zastanawiać się nad tym co myślą o Tobie inni, bo nie są Twoim lustrem. Nie musisz się cały czas w nich przeglądać, żeby sprawdzić czy wszystko jest ok.Może masz dużo pracy przed sobą, ale to jest Twoja droga i nikt nie może kazać Ci nią iść ani też Cię na niej zatrzymać. Masz prawo mieć gorsze dni, każdy ma do tego prawo.

Rozumiem, że jeśli szczupła dziewczyna narzeka, że wygląda źle, to osoba otyła, może się przez to załamać i tak niestety często dzieje się na fitnessowych grupach wsparcia. Zazwyczaj osoby z duża nadwagą się nie udzielają, jedynie obserwują i nie chcą się pokazywać, bo zwyczajnie się wstydzą i niestety czytając posty dziewczyn ważących 50 kg, mówiących, że są grube, często tracą motywację do dalszej walki. Prawda jest jednak taka, że każda z nas może mieć problem z samoakceptacją i każda ma prawo czuć się źle, nieważne czy waży 50 czy 150 kg. Zwłaszcza, te dziewczyny, które przeszły długą drogę, aby wyglądać dobrze, postrzegają siebie (jeszcze przez długi czas od schudnięcia) nadal „grubo”. Oczywiście nie mówię tutaj o przypadkach „narzekania” po to, aby dostać kilka lajków, tylko o ogromnym problemie jakim jest fakt, że my bardzo często siebie nie lubimy.

Jesteś piękna wtedy, kiedy tak się czujesz. Można mieć rysy lalki barbie, ciało miss bikini fitness i z tym wszystkim czuć się źle i brzydko. Jeśli tak masz, to zacznij nad sobą pracować. Dostrzegaj pozytywne rzeczy, 5 razy dziennie mów co w sobie lubisz. Nie narzekaj na to jak wyglądasz, bo tylko przywołujesz negatywne emocje. Nie zrobisz też nieświadomie przykrości innym. Jesteśmy kobietami, czasem musimy sobie pogadać i mamy prawo być wysłuchane, ale niech to będzie czasem, a nie 5 razy dziennie.

Każda z nas jest piękna, wystarczy, że o siebie dba. Pracujcie nad sobą, nad ciałem i umysłem, bo one też potrzebują treningu. Nikt nie da Ci pewności siebie, wszystko co chcesz zmienić w życiu, musi zacząć się od Ciebie. Jeśli Ty nie zaakceptujesz swojej osoby, to nikt tego nie zrobi, nawet jeśli powie Ci to Mark Darcy, to Ty masz siebie kochać „taką jaka jesteś naprawdę”. Nie szukaj ludzi, którzy Cię dowartościują, bo gdy przypadkiem znikną z Twojego życia będziesz w punkcie wyjścia. Nikt nie zadba o Ciebie lepiej niż Ty sama, nawet jeśli jesteś dla kogoś całym światem.

Zaufaj mi możesz być piękna tu i teraz wystarczy, że zaczniesz tak myśleć, ale nigdy nie będziesz idealna, bo ideały nie istnieją. Swoją przemianę zacznij od zaakceptowania siebie, uwierz, że dasz radę, daj sobie tylko czas i zobaczysz, że zwyciężysz. Pamiętaj tylko, aby ustalać realne cele, bo każdy chciałby się teleportować, ale nikt oprócz bohaterów powieści J. K. Rowling tego nie robi, więc albo walczysz o rzeczy realne albo z góry ustawiasz się na przegranej pozycji.

img_7268