PROGRES Z „ŁATWYM” PLANEM CZY REGRES Z TRUDNYM
Czasem po prostu trzeba odpuścić.
Jeśli ze mną trenujesz, to znaczy, że mi ufasz, idąc z moimi planami pozwalasz mi decydować o tym, co ćwiczysz i jak. Stosujesz się do moich wytycznych odnośnie techniki wykonywania ćwiczeń, a często nie pokrywają się one z tym, co mówią inni. 6 lat temu jak uczyłam czym jest poprawny plank słyszałam, że nie mam o tym pojęcia, że tyłek ma być wypięty, bo tak robią fitnesowe gwiazdy. Dużo osób udało mi się jednak przekonać, sporo od tamtego czasu wciąż ze mną jest, za co bardzo dziękuję.
Jeśli wierzysz w moją wiedzę, zaufaj mi też w kwestii, kompletnych planów treningowych. Jeśli jasno piszę: „Nie dokładaj”, czemu to robisz? Uważasz, że będziesz mieć lepsze efekty? A myślisz, że mi zależy, byś miała gorsze rezultaty? Przecież Twoje efekty świadczą o skuteczności moich treningów. Po co miałabym strzelać sobie w kolano?
Jak silnie jest, w naszych głowach zakorzenione, że by były efekty trzeba robić zaawansowane programy. Ma być cieżko, długo, dużo i intensywnie. Tak, trzeba pracować na maxa i czuć tę pracę, ale wcale nie potrzebujemy do tego najtrudniejszego treningu interwałowego na świecie. Wrzucam nowy plan i czytam: „dołożę do tego”, „dołożę do tamtego”, a ja w kółko piszę: „Nie dokładaj”. Jeśli chcesz dokładać to znaczy, że podczas ćwiczeń nie angażujesz wystarczająco dobrze mięśni. Rozumiem, że wyzwania są fajne, adrenalina, stawianie sobie wysoko poprzeczki, niestety jednak czasem dzieje się to kosztem słuchania własnego ciała.
Czemu ostatnio lubuję się w treningach, w których są łatwiejsze pozycje, bo nie nazwę nigdy tych programów łatwymi? Bo czuję jak pracuje moje ciało, na 100 %, tak intensywnie, że już od pierwszej chwili trzęsie mi się brzuch, a po 10 sekundach ręce odpadaja i to wszystko w zwykłym klęku podpartym, tak, w tym z kolanami na ziemii. Czy to dlatego, że jestem słaba? Ja uważam, że nie, chociaż oczywiście mogłabym być dużo silniejsza, ale ja to odbieram inaczej. Jestem zachwycona moim treningowym progresem i świadoma, że moje ciało jest za słabe, by czuć taką pracę w wysokim plank. Dobrą kontrolę tej pozycji miałam, gdy regularnie ćwiczyłam z dużym obciążeniem, czyli takim gdzie np. na pośladki biorę 120 kg. Wtedy rzeczywiście czułam rewelacyjną pracę obręczy w wysokim plank. Teraz wchodzę w niego i potrzebuje czasu, by brzuch się telepał, ręcę męczą się dużo wolniej i bez problemu wytrzymam całe ćwiczenie. I dlaczego tak się dzieje? Bo po prostu aktualnie nie mam siły, by ćwiczyć w tej pozycji, z dobrym zaangażowaniem i nawet jeśli z całych sił próbuje, to i tak nie potrafię się tak zmęczyć jak w klęku podpartym. Zabawne prawda? Męczę się łatwiejszym ćwiczeniem, a w trudniejszej pozycji wytrzymuje zdecydowanie dłużej, bez większych problemów. I dodam, że nie wiszę na kręgosłupie czy łopatkach, pozycja jest niby ok, niby na 100%, ale nie na „to” 100% jakie znam, po prostu niby dobra technika. Tak to właśnie wyglada, bo praca rozkłada się na inne grupy mięśniowe, tu ucieknę, tam ucieknę, tutaj odpuszczę, tam inny mięsień przejmie funkcję i teraz rodzi się pytanie czy to może mieć jakieś konsekwencje?
Oczywiście, że tak. Bo jeżeli będziemy cały czas wykonywać treningi, w których nie ćwiczymy dobrze technicznie, to zamiast wzmacniać odpowiednie grupy mięśniowe, aktywujemy inne, przeciążamy stawy oraz mięśnie, a to co powinno pracować zwyczaj w ogóle jest nieaktywne i w efekcie, efektów nie ma. Co najgorsze, możemy się nawet cofnąć dlatego, że w pewnym momencie mięśnie, które poprawnie i bardzo intensywnie pracowały w łatwiejszych pozycjach teraz nic nie robią. Czyli ćwiczymy, ale ich nie wzmacniamy, więc one ponownie się osłabiają.
Ja jak najbardziej jestem za tym, by treningi stanowiły wyzwanie. Jeżeli jakiś program wykonujemy w 100% to uważam, że to już nie są ćwiczenia dla nas, bo by był progres musi być zaskoczenie, mobilizacja, zmęczenie. Ma być ponad siły, ale nie może to być związane z utratą poprawności. Można nie wytrzymać 60 s, można podzielić ćwiczenie dodatkowymi przerwami, ale nigdy nie można odpuścić prawidłowej techniki, tej pracy, którą czuło się w „łatwiejszej” pozycji.
Bardzo często zdarza się, że jednak progresowanie i wyszukiwanie coraz to trudniejszych treningów następuje zdecydowanie za szybko. Rzucamy sobie wyzwanie, które ewidentnie nam nie służy i czasami mamy duży problem, by odpuścić. I oczywiście jak odpuszczenie bez powodu nie ma sensu, to jeżeli zaczynamy czuć, że boli kręgosłup, widzimy, że mięśnie już tak dobrze się nie rzeźbią, pogłębia się rozejście, bolą kolana, to jest to bardzo jasny sygnał, że dzieje się coś niedobrego. Nie ma ćwiczeń, na moim kanale, które dobrze wykonane, dadzą dolegliwości bólowe. Jeżeli to się dzieje, to ciało krzyczy, że idziemy w złym kierunku, więc tutaj powinien włączyć się rozum, który wygra z dumą i zrobimy krok w tył, który nie cofnie nas, tylko pozwoli się rozwinąć.
Nie myśl proszę, że robiąc coś źle Twoje ciało w pewnym momencie się od tego wzmocni i zacznie pracować dobrze. W taki sposób niestety utrwalasz tylko złe nawyki, z których później bardzo trudno się wychodzi.
Nie jest możliwe polepszenie siły i pracy danego mięśnia w złej pozycji, bo coś, co nie pracuje dobrze, nie może się wzmocnić prawidłowo. Nie uczysz się przecież planku robiąc przysiady.
Czy istnieje potwierdzenie tej teorii?
Tak, są nimi Wasze wiadomości. „Na początku planu naprawczego miałam rewelacyjne efekty, a teraz niestety one się zatrzymały.” „Zaczęłam od domknięcia, bo jestem osobą zaawansowaną i nie będę wykonywać łatwych ćwiczeń, ale niestety nie mam z planem efektów”.
Jeżeli masz np. rozejście lub nietrzymanie moczu czy ból kręgosłupa to jeśli ćwiczysz regularnie od 15 lat to znaczy, że robisz to nieprawidłowo, bo takie problemy nie powinien Cię w ogóle dotyczyć. Gdyby Twoje ciało funkcjonowało dobrze, a właśnie podczas treningu na tym się skupiamy, na tej prawidłowej pracy, która uczy tego, by w ciągu dnia nie robić sobie krzywdy i częściowo równoważy przeciążenia, na które narażamy się podczas nieprawidłowego wykonywania czynności życia codziennego, to Twój organizm nie miałoby takich problemów.
Rozumiem, że niekiedy ciężko jest odpuścić. Zrezygnować z drogi, którą się obrało, zadaptować do nowych warunków, ale czasem jest to po prostu konieczne. Życie byłoby piękne gdybyśmy mogli robić tylko to, co mamy ochotę robić, ale na szczęście mamy rozum i robimy też rzeczy, które wiemy, że powinniśmy robić. I nigdy zmiana poziomu planu treningowego, wykonywanych ćwiczeń czy w ogóle rodzaju treningu nie będzie cofaniem się. Naszym treningowym celem powinna być regularność, priorytetem zdrowie, a nie ambicje.
Ja doszłam do takiego etapu, że już nie muszę ani sobie, ani nikomu niczego udowadniać. Kiedyś myślałam, że powinnam meldować moje dwugodzinne treningi i układać mega ciężkie wyzwania i plany. Teraz też mogę zrobić cztery moje zaawansowane programy pod rząd lub ćwiczyć 5 godzin, ale już nie mam z tego satysfakcji. Mój cel to zrobić 30 minutowy trening tak, by na nim zakończyć, nie mając siły na więcej. Nie mam ciśnienia, by wybierać tylko moje trudne programy, wykonuje również te „początkujące”, bo słucham swojego ciała i wiem czego potrzebuje. I ono naprawdę bardzo jasno i klarownie daje znać co jest dla niego ważne. Ja lubię, gdy jest cieżko, trening ma mnie zmęczyć tak, że nie mam siły sięgnąć po wodę, ale to wcale nie dzieje się tylko z zaawansowanymi i intensywnymi programami.
Żaden poprawnie wykonany trening, nawet gdyby polegał tylko na staniu, nie będzie stratą czasu, o tym wie każdy, kto ćwiczy ze mną już od dawna. Nieważne czy ma w nazwie BREATH czy MAKSYMALNE SPALANIE, ma zmęczyć na 100%, ale czy mu się to uda, zależy tylko i włącznie od Ciebie. Łatwo spocić się wykonując trudne i dynamiczne ćwiczenia, ale zazwyczaj jest to zmęczenie, które nie daje nic poza spalaniem kalorii. Trening ma również polepszać nasza sprawność, budować silne mięśnie odciążające stawy, walczyć z zaburzeniami funkcjonalnymi, rzeźbić sylwetkę i poprawiać równolegle z wyglądem nasze zdrowie.
Czy lepszy jest progres z „łatwym” planem czy regres z trudnym? Odpowiedź zostawiam Tobie.
Najnowsze: