Jeszcze raz wielkie brawa dla wszystkich za wyzwanie RUSZAJ SIĘ.

Mi niestety niezapowiedziany wakacyjny wyjazd pokrzyżował plany. Moim czerwcowym celem było 30, minimum 30-minutowych, treningów na wioślarzu. Nie mogłam niestety spakować go do walizki.

Udało mi się jednak osiągnąć inny cel, czyli moje miesięczne zegarkowe wyzwanie „idealnego miesiąca”. Pierwszy raz od maja 2021 zamknęłam wszystkie kułka w całym miesiącu. A cele mam ustawione całkiem wysoko, bo aktywnie muszę spalić, aż 850 kcal, co dla mnie wiąże się z ponad dwiema godzinami aktywności fizycznej dziennie i nie uratuje mnie tu rekreacja ruchowa. Tak średnio, na trudnych DDS’owych treningach, trwających 30 minut, spalam 250 kcal. A trzech pod rząd moich nie da się zrobić, więc muszę powiedzieć, że jestem z siebie dumna! Zwłaszcza, że w czerwcu to w ogóle miałam między 200 a 280 minut ćwiczeń dziennie, ale to już kto ma ze mną indywidualne wyzwanie, wie jak jest, czyli nie jest łatwo.

W tym roku pracuję nad tym, by nie odpuszczać jeśli coś, nie idzie po mojej myśli. Kiedyś zapewne już bym nie zakończyła wyzwania RUSZAJ SIĘ, tracąc motywację do postowania. Tym razem udało mi się zrobić 30/30! Wiedząc, że sama nie pochwalę się 30/30. 

Osobiście ruchu nie potrzebuję, bo ja jestem aktywna non stop w ciągu dnia, ale fajnie byłoby zrobić cały miesiąc z ergo. Dla mnie to zdecydowanie było wyzwanie, bo nie ćwiczę na nim każdego dnia, ale październik lub listopad będzie mój. Muszę tylko zobaczyć, czy cały miesiąc będę w domu. No i może tym razem uda mi się zrobić bez powtórek butów.

Często kiedy coś nie idzie po naszej myśli odpuszczamy, nie potrafimy po porażce wrócić do dobre tory. Sama wiesz jak zjedzenie złego śniadania wpływa na to, że nie masz już ochoty jeść zdrowo do końca dnia. Zaplanowałaś sobie trening na rano i miałaś zacząć z dietą. Na trening nie miałaś siły wstać, więc i dietę odpuściłaś. 

Niestety tak to czego wygląda. Ja uczę się, że ideały nie istnieją. Jeśli czegoś nie zrobię, mój świat się nie kończy. Mogę to zrobić późnej, jutro, ale nie mogę się poddać.

Jeden zły posiłek, jeden niewykonany trening, nie będą miały wpływu na Twoje ciało, jeżeli będziesz o nie dbać regularnie. Gorzej jak każdy dzień będzie złym dniem. Wakacje czy weekend obżarstwa nie przyczynią się do tego, że przytyjesz, jeśli tylko 5 dni w tygodniu, 45 tygodni w roku będziesz o siebie dbać i nie odpuszczasz. Chcesz zjeść pizzę, zjedź, ale nie musisz po niej zjeść kilograma lodów, kebaba i paczki chipsów, zapijając to wszystko 3 piwami, bo skoro już była pizza to możesz robić co chcesz, bo i tak wpadło coś „niezdrowego”. 

Znajdź balans. Rób mięśnie, ruszaj się i jedz na zdrowie. Regularność Cię uratuje.

Jeśli od zeszłego roku ćwiczyłabyś regularnie, nawet przy diecie, którą teraz masz, byłabyś w totalnie innym miejscu.

Dzięki, że jesteś!