W akceptowaniu siebie nie chodzi o to, by zaakceptować to, że jesteśmy np. otyli, mamy problemy z ruszaniem się, dolegliwości bólowe, wady postawy. Musimy za to zaakceptować nasze ciało, aby łatwiej było nam o nie zadbać. Kochając je będziemy mieli motywację do tego, żeby coś zmienić na lepsze. Nienawiść do siebie, tego gdzie jesteśmy, jacy jesteśmy nie jest dobrym fundamentem zmiany.

Dla mnie, akceptowanie siebie polega na niewstydzeniu się tego jak wyglądam lub jak pracuje moje ciało, ale to nie jest tak, że ja muszę czuć się dobrze z np. nadmiarem tkanki tłuszczowej lub złą pracą mojej „metalowej” nogi zwłaszcza, jeśli wiem, że obie te rzeczy zależą w 100% ode mnie i od pracy, którą w nie włożę. Mogę zaakceptować aktualną sylwetkę oraz formę, ale jeżeli wiem, że lepiej się czuję bez nadmiaru tkanki tłuszczowej, to zdecydowanie powinnam się jej pozbyć, ale tak jak już pisałam wyżej, nie z nienawiści do własnego ciała, ale właśnie z chęci dbania o nie. Nie będę oszukiwać siebie samej, że białe jest czarne, ale też nie będę ukrywać, że białe nie jest czarne.

Myślę sobie, że dużo ludzi się okłamuje, próbując zaakceptować coś, czego podświadomie zaakceptować nie chcą, bo czują się z tym zwyczajnie niekomfortowo. Nie musisz wmawiać sobie, że rozstęp po ciąży jest ok, a nadwaga to coś super. Obie te rzeczy nie mają nic wspólnego ze zdrowiem i dobrym samopoczuciem. Nie można przesadzać, ani w jedną, ani w drugą stronę, a teraz niestety panuje moda na akceptowanie wszystkiego, od złego zachowania, poprzez ignoranctwo, po otyłość.

To, że nie jesteś tam gdzie chciałabyś, chciałbyś być nie oznacza, że musisz cieszyć się z miejsca, w którym jesteś i w nim zatrzymać się już na zawsze. Trzeba się rozwijać. Polepszać. Nie ma ludzi idealnych.

Bardzo chciałabym robić wszystko na 100%, ale niestety nie zawsze mi się to udaje. Są rzeczy, które przychodzą mi łatwiej i takie, które przychodzą mi trudniej i doskonale wiem, że właśnie nad tymi trudniejszymi powinnam dużo bardziej pracować.

Nie sztuką jest robić to, co jest dla nas łatwe i przyjemne. Nie można się jednak potępiać za to, że coś nam się nie udaje. Takie jest po prostu życie. Dla mnie akceptowanie siebie nie jest równoznaczne z akceptowaniem rzeczy, które wiem, że powinnam zmienić. Nie wstydzę się tego jak wyglądam, tego jaka jestem, ale pracuję nad tym, by było lepiej. Jeśli nie mówię perfekcyjnie po hiszpańsku, to nie znaczy, że nie będę posługiwała się tym językiem. Mowię, piszę, czytam, oglądam filmy, czy jest idealnie? Oczywiście, że nie, zapewne nigdy nie będzie, ale to mnie nie zniechęca i nie zatrzymuje. Dzięki temu rozmawiam w 4 językach, a nawet w kolejnych trzech się dogadam, a jak się nie dogadam to pokażę. Na migi można całe zakupy spożywcze, w sklepie niesamoobsługowym, zrobić, wiem z własnego doświadczenia.

Czy chodzę po plaży w kombinezonie narciarskim, bo mam cellulit na tyłku? Oczywiście, że nie. Fakt, że akceptuje mój cellulit nie oznacza jednak, że nie chcę się go pozbyć.

Kiedyś, gdy nie byłam w „formie” nie chciałam nagrywać treningów, zabezpieczając się oczywiście tym sposobem przed hejtem. Teraz już jestem na to za stara i za mądra, a z drugiej strony chcę, żeby osoby ćwiczące ze mną nie myślały, że podstawą wiedzy czy efektywności treningów jest ilość tkanki tłuszczowej trenera. I prawda jest taka, że osoby siedzące w temacie, świadome, nigdy nie skomentowałyby tego, jak wyglądam. Zdarza się za to, że od osób początkujących lub w ogóle nie ćwiczących słyszę, że nie mogę być dobrym fizjoterapeutą lub trenerem nie będąc chudzielcem. Oczywiście mogę kogoś nie motywować i to jest jak najbardziej normalne, ale posiadanie wiedzy, a przełożenie jej na własne życie nie zawsze jest takie jakbyśmy sobie tego życzyli. Kto jest niewinny niech pierwszy rzuci kettlem.

Dodatkowo moim celem nigdy nie był i nie będzie rozmiar XS, ale moje podopieczne spokojnie mogą go osiągnąć i robią to, bo każdy dąży do czegoś innego. Jedna osoba chce zamknąć rozstęp, inna schudnąć, a jeszcze inna nie czuć bólu kręgosłupa. Moim celem jest budowanie siły i masy mięśniowej, sprawność fizyczna i myślę sobie, że osoby, które ćwiczą ze mną, wiedzą, że akurat tego to mi nie brakuje. 

Chcę, aby moją DDS’ową społeczność tworzyły osoby świadome, które dbają o zdrowie, nie boją się ciężkiej pracy, potrafią słuchać, skupić się na własnym ciele, nie są krótkowzroczne i nie patrzą powierzchownie. Bycie sobą, nieukrywanie tego kim jestem, przekazywanie wiedzy, doświadczenia i czasem niewygodnej prawdy zdecydowanie pomaga w filtrowaniu osób ćwiczących ze mną. Zostają tylko Ci o mocnych nerwach, haha.

Mogłabym nie tłumaczyć niczego podczas treningów, dodać muzę i nikt by się nie frustrował, że nie potrafi napiąć poprzecznego czy ściągnąć łopatek, ale wtedy, zarówno wy jak i ja, szlibyśmy na ilość, nie na jakość. To mnie nie satysfakcjonuje.

Nie patrzę na to, czy ktoś ma łatwiej czy trudniej. Nie porównuje się do nikogo i Tobie też nie polecam. Zdarza mi się słuchać czy czytać, że komuś udało się osiągnąć cel, bo ma czas, osoby do pomocy, nie pracuje i nawet jeśli tak jest, to ale pamiętaj, że dla Ciebie nie ma to żadnego znaczenia, bo Ty musisz poradzić sobie w sytuacji, w której jesteś. Dodatkowo to, że ktoś ma „możliwość” trenowania wcale nie umniejsza jego pracy, bo i tak on sam musi ją zrobić, bo mogłaby równie dobrze leżeć na kanapie. 

Czy jestem zła, że gdy miałam 20 lat nie miałam wszystkich problemów z jedzeniem, które mam teraz? Nie, to jest właśnie dla mnie akceptacja.

Czy jestem zła, że nie mam tyle czasu, ile miałam kiedyś na treningi? Nie i to też jest akceptacja

Czy chudniesz z niczego czy z gigantycznej włożonej pracy niestety nie Ty o tym decydujesz. Geny, choroby, praca, są rzeczy, na które po prostu nie masz wpływu. 

Nie oszukuj się jednak, nie musisz polubić rzeczy, które wiesz, że pogarszają jakość Twojego życia, nawet jeśli jest teraz w modzie otyłość i niedożywienie. Nie musisz zaakceptować czegoś, co możesz i powinnaś, powinieneś zmienić, by zaakceptować siebie jako jednostkę. Sama, sam wiesz, kiedy czujesz się dobrze, nie musisz sobie wmawiać, że czujesz się dobrze, po prostu pracu,j by rzeczywiście się tak poczuć.

Powodzenia!