Jedną z częstszych, a nie tak oczywistych przyczyn, u osób, które nie mieszkają samotnie, jest fakt, że zamian nawyków dotyczy tylko jednej osoby, a nie wszyskich domowników. Nie ukrywam, że zawsze mnie dziwi takie podjęcie. Zakładając, że „dieta” to zdrowe odżywianie, dobrze zbilansowane posiłki, odejście od złych nawyków, nie rozumiem, czemu nie może dotyczyć to całej rodziny. Można gotować tak, aby każdemu smakowało, w miarę możliwości oczywiście, ale to normalne, że nie każdemu wszystko będzie pasować, niezależne czy posiłki są fit czy nie. Warto znaleźć przepisy, które domownicy polubią. Jest na szczęście morze możliwości.

Gotowanie kilku obiadów nie jest łatwe i nie każdy ma na to czas. Małe modyfikacje ok, ale nie „dla każdego coś innego”. Taka sytuacja może być ogromnie demotywująca. Więcej pracy, oglądanie i przygotowywanie rzeczy, których się nie je, nie każdy sobie z tym poradzi. Zdaje sobie jednak sprawę z tego, że zmiana stylu odżywiania całej rodzimy to też ogromne wyzwanie, ale jakże ważne. Warto spróbować, gdyż zaprocentuje to w przyszłości.

Rozumiem, że niekiedy dieta jest bardzo indywidualna, może też eliminacyjna, ale wciąż można znaleźć sposób, chociażby dodając produkty bezpośrednio na talerz tym, którzy mogą. Ja bym się źle czuła jedząc zdrowo i serwując rodzinie szkodliwie posiłki. Czasem można iść na pizzę, zjeść lody, chipsy czy upiec ciasto, które fit nie jest, ale pisząc czasem, nie myślę, codziennie. Moja córka w weekendy może sobie pozwolić na co chce, ale jest to zazwyczaj pizza albo Ben & Jerry’s Cookie Dough i to wszystko. Zdarza się, że nie chce nic i prosi o sałatkę czy mięso z grilla, a oglądając film woli borówki od popcornu. Nie warto zabraniać, lepiej zostawić wolny wybór, kto chce zje, nie każdy musi, ale należy przestrzegać pewnych zasad. Zdrowych reguł żywieniowych jak i odskoczni, która zawsze powinna być przyjemnością, bez wyrzutów sumienia. Nie można z jedzenia robić problemu, bo to tylko podnosi poziom stresu, a jego chcemy jak najmniej.

Chociaż lubię wiele niesłużących mi rzeczy, pizza, wino, makaron, lody, wybieram ostatnio dobre samopoczucie fizyczne i nie jem nic spoza grupy dobrych, dla mnie, produktów. Psychicznie nigdy nie czuje się źle po zjedzeniu czegokolwiek. W końcu to ja decyduje co jem, nikt mi nic do ust nie wpycha, więc jak mogłabym załamywać się swoim własnym, świadomym wyborem. 

Zdarza mi się za to przygotowywać posiłki, których nie jem, aby sprawić przyjemność mojej rodzinie. Wciąż oczywiście bazuje na zdrowych rzeczach, ale nie wszystko co zdrowe od razu musi służyć. Ja wielu fit produktów nie mogę spożywać, bo mi szkodzą. Przeważnie jednak wszyscy jemy to samo. Jeśli jednak Ty jesteś jedyna osobą w domu, która próbuje jeść zdrowo, może Ci być bardzo ciężko wytrzymać tak na dłuższą metę. I tu rodzi się drugie pytanie.

Czemu nie możesz utrzymać wagi? 

Jeśli schudłaś, schudłeś zmieniając nawyki, jedząc inaczej, nie możesz myśleć, że wracając do tego, co było utrzymasz wagę. Zdrowe odżywianie to nie etap, to cel sam w sobie. Stąd nie polecam diet, a zmianę nawyków. Chyba, że dana dieta stanie się Twoim stylem życia. Jeśli przejdziesz na dietę ketogeniczną, schudniesz, a po schudnięciu, powiesz sobie, ok wychodzę z niej i zacznę jeść „normalnie” duża szansa, że wrócisz do punktu wyjścia. 

Gotowanie, do końca życia, rodzinie jednego obiadu i sobie innego jest według mnie ciężkim tematem, możliwym, ale nie każdemu się to uda. A gdzie to zaprowadzi? Domyślasz się na pewno.

Nie dbaj tylko o siebie, a o wszystkich domowników, ułatwi Ci to schudnięcie, a przy okazji zatroszczysz się o bliskich. 

Nie wracaj do starych przyzwyczajeń, skoro to one sprawiały, że musiałaś, musiałeś podjąć decyzje o zmianie stylu życia. 

Na zdjęciu wczorajsza kolacja, mojej córki i moja. Młoda nie lubi kaparów i cebuli, ja nie jem pomidorów.

U niej na talerzu żytni chleb, bo miała za sobą intensywny trening. To co się powtarza to mix sałat, ogórek, oliwki, awokado, tuńczyk, koniecznie ze słoika, oliwa i ocet. Nie to samo, ale to samo.

Bezproblemowo i zdrowo, dla każdego. Ja się nie stresuje, że mam robić 2 kolacje i jestem szczęśliwa, bo osoba, którą kocham najbadziej na świecie zjadła dobrze zbilansowany, wartościowy posiłek. 

Trzymam kciuki za małe zmiany, które robią wielką różnicę