Będzie długo… ale poruszę temat, który na pewno interesuje wiele z Was. Niektórzy mnie nawet o to na priv pytali. Czemu nie dążę do tego, by być chuda. Nosić rozmiar XS lub jak czasem ktoś pisał, wyglądać, że ćwiczę.
Czasami, też słyszałam, iż motywujące jest to, że ja rownież walczę lub walczyłam o schudnięcie co widać, po moich filmach, ale nie każdy zauważył, że to na tych starych jestem chudsza.
A czy kiedykolwiek ktoś z osób mnie oceniających, zastanowił się czego ja chcę? I do czego ja dążę? Czy ocenił mnie swoją miarą? Myśląc, że jego pragnienia są tymi, które wszyscy inni powinni mieć.

Czy można mieć płaskie cycki i nie chcieć ich zoperować, a do tego nosić kostiumy, które je jeszcze spłaszczają? Czy można mieć rozstępy na brzuchu i nie chcieć ich zakrywać jednoczęściowym kostiumem? Czy można mieć cellulit na tyłku i zakładać krótkie spodenki? Można! Nie każdy czuje potrzebę zakrywania czegoś co idealne nie jest, zwłaszcza jak czasem ciężko bez pomocy chirurga coś z tym zrobić. Komuś przeszkadza odkryty nadmiar tkanki tłuszczowej i dlatego jej posiadacz ma chodzić w kombinezonie narciarskim na plażę?

Na świecie żyją osoby, które ćwiczą, są świadome tego, co jedzą, dbają o swoje zdrowie i nie wyglądają „instagramowo”, bo po prostu cieżko przez 18 godzin na dobę wciągać brzuch, by był idealnie płaski, pogłębiać lordozę lędźwiową, aby mieć wystające pośladki lub po prostu nie mają „idelanych” sylwetek, czymkolwiek ten ideał by był, pomimo, że o nie dbają.

Ja kocham moje ciało, w każdym rozmiarze. Większość życia ważyłam 50 kg, robiłam dużo cardio, tylko cardio, nie miałam mięśni i w ogóle nie myślałam o nich. Teraz ćwiczę by być silna, czuć się dobrze, nie mieć bólu i problemów i wiem, że już nigdy nie chcę być chuda jak kiedyś, bo mi się to po prostu nie podoba. Nie wyobrażam sobie, że jadłabym tak mało jak kiedyś, bo patrząc z perspektywy czasu, wiedzy i „mądrości życiowej” wiem, że było to głupie, niezdrowe i niebezpieczne.

Bardzo niski poziom tkanki tłuszczowej, mocno promowany w dzisiejszych czasach, to nic dobrego i wymaga wielu wyrzeczeń, czasem niekorzystnych dla organizmu i jak jestem w stanie zrozumieć to w sporcie wyczynowym, który jak każdy wie, nie jest zdrowy, to dla wyglądu uważam, że nigdy nie można poświęcać zdrowia. Wszystko jest dla ludzi i niech każdy robi ze swoim życiem co chcę, bo to, że mi się coś podoba, nie znaczy, że komuś innemu też musi. Dbajmy tylko w tym wszystkim o nasze ciało, mądrze.

Nie wyobrażam sobie jechać na wakacje i być na diecie. Podróżuje też po to, by jeść. Jak mogłabym być w Rio de Janeiro i nie przywitać nowego roku na Copacabana Caipirinha’ą, ale to ja. Są osoby, które tego dnia nie zasnęłyby, gdyby nie wjechały na Cristo Redentor. Znów to napiszę, każdy jest inny.
Na wakacjach korzystam z życia i nie przesadzam jakoś dramatycznie, ale moje ciało przyzwyczajone do innego życia szybko reaguje na „odstępstwa”. Czy żałuję? Nie. Nigdy. Byłabym niezbyt mądra, gdym świadoma konsekwencji żałowała podjętych przeze mnie decyzji.
Jeśli zjem pizze i wypije piwo to nie płaczę w poduszkę, że to zrobiłam, przecież nikt mnie nie zmusił, nie wpychał mi jedzenia do gardła. Ta pizza i piwo nie przekreśla mojej jutrzejszej diety i treningu. To nie jest również zaprzepaszczony rok ciężkiej pracy. To tylko jeden epizod. Liczy się to, co robimy zazwyczaj, a nie od święta. Jestem dorosłym, rozumnym człowiekiem. Rozumiem więc, że dane zachowania mają takie, a nie inne konsekwencje. Robię coś i wiem co będę musiała zrobić później, ale nigdy nie żałuje, nie jęczę i nie użalam się nad sobą, bo to moje świadome decyzje podyktowane moimi pragnieniami. Jeśli codziennie przez rok będę jadła na obiad pizze i piwo to wiem, że raczej nie schudnę i jak przytyje to nie będzie to dla mnie niespodzianka. Nie tyjemy i też nie chudniemy w 1 dzień. To dłuższy proces, ale wciąż to my sami decydujemy o tym, jak wygląda nasze ciało i jak chcemy by wyglądało. Oczywiście pomijam choroby, bo one bardzo często spowalniają lub nawet uniemożliwiają osiągniecie sylwetki marzeń. Wypadki, kontuzje, ciąża i wiele innych rzeczy też stoją na drodze do celu i czasem ten cel modyfikują. I to nic złego, bo ciało trzeba akceptować, na każdym etapie, słuchać go, a nie z nim walczyć, bo nie zawsze uda się wszystko osiągnąć.

Od pierwszego dnia walki o siebie, swoje zdrowie i dobre samopoczucie podchodź do swojego organizmu z miłością i szacunkiem, a zobaczysz czym Ci się odpłaci.

Jak czasami czytam komentarze w socialmedia, oceniające wygląd innych osób, to jestem w totalnym szoku, że są ludzie, którzy czują, że mają prawo pisać takie straszne rzeczy. Oczywiście obrona to zawsze „mam prawo do wypowiedzenia swojego zdania”, ale to już nie chodzi o wolność słowa, ale o ludzką przyzwoitość. Jechać po kobiecie, która przed chwilą rodziła, że nie wygląda idealnie lub czepiać się, że ma po karmieniu obwisłe piersi to szczyt. Obrażać kogoś, że jest otyły nie wiedząc nic o nim, też nie jest mądre. Może jest cieżko chory i po tabletkach tak przytył. Może zrozumiał, ze zdrowie jest najważniejsze i już walczy o lepsza wersję samego siebie, więc potrzebuje wsparcia, a nie obrzucania błotem. Ja nie wiem jakie to muszą być chodzące ideały aby im wychodziły takie słowa z ust.

Uważam, że to co robimy dla naszego ciała powinno mieścić się w granicach zdrowia fizycznego i psychicznego, a nie tylko być uzależnione od wyglądu. Nie trzeba spełniać cudzych oczekiwań, ważne by żyć w zgodzie ze sobą. Moda się zmienia, ale zdrowie jest zawsze w modzie.

Byłoby cudownie gdyby Ci wszyscy oceniający zrozumieli, że każdy człowiek jest inny. Jest jakaś chora pogoń za ideałem, za wszelką cenę. Poprawianie wszystkiego co się da, jak nie w realu to z pomocą photoshopa i innych cud programów.

Czy posiadanie pieniędzy na operacje biustu, nosa, sztuczne brwi, rzesy i usta zobowiązuje by to zrobić. To że kogoś stać, nie znaczy, że chce. Nie każdy kogo stać na torbę LV musi ją posiadać, a fakt, że jej nie posiada, nie znaczy, że nie może jej mieć. Co ważne, jeśli kogoś na coś nie stać wcale też to nie znaczy, że o tym czymś marzy. Istnieje jeszcze coś takiego jak, chęć posiadania. Zwyczajnie ktoś może czegoś nie chcieć tak jak druga osoba, może tego samego chcieć. Dziwne? Nie! Bo każdy z nas jest inny.

Ja nie mowię, że jestem przeciwnikiem zabiegów „upiększających” czy marki LV. Chodzi o to, że nie każdy z nas ma te same pragnienia. Ja lubię mieć długie paznokcie, robię je sobie sama, bo sprawia mi to przyjemność. Taki mój comiesięczny relaks. Jedni uważają, że to obciach, inni są zachwyceni. Kwestia gustu, a o gustach się nie dyskutuje.

Wracając do tematu wyglądu, skupmy się na swoim.