1. Ćwicz, jeśli to tylko możliwe, rano. Wiem, że może na początku wizja pobudki przed dziećmi lub pracą nie napawa entuzjazmem, ale można się przyzwyczaić. Dużo ludzi tak robi. Jeśli masz więcej czasu w ciągu dnia i tak najpierw wykonaj trening zanim dopadnie Cię życie i codzienne czynności. Im później, tym więcej znajdziesz wymówek. do tego poranne treningi nie zaburzają gospodarki hormonalnej i zdecydowanie lepiej współgrają z ciałem, niż te wieczornych. Nie mówię oczywiście o stretchingu, spokojnej jodze czy medytacji. One idealnie nadają się na dobranoc.

2. W dni, w które nie masz ochoty na trening wykonaj coś krótkiego, potliwego, energetycznego, spalającego dużo kalorii i najlepiej z dobrą muzyką. Programy techniczne, wymagające dużego skupienia i takie, które Ci nie wychodzą, będą treningowym samobójstwem. Utwórz playlistę na YouTube „ULUBIONE” i zaglądaj tam, gdy zajdzie taka potrzeba. Nie za często jednak, bo ulubione nie znaczy najlepsze. Zazwyczaj te, których nie lubimy są nam najbardziej potrzebne.

3. Ustal tygodniowe treningowe minimum. Na początek, 3 treningi po 30 minut to plan, który nie przerazi. Oczywiście nikt nie broni Ci poćwiczyć więcej. Pamiętaj też o tym, że jeśli ćwiczysz, by coś zmienić, a nie utrzymać stan obecny, 1,5 godziny tygodniowo to zdecydowanie za mało.

4. Działaj z planem. Dużo łatwiej pracuje się mając z góry ustalone, co należy zrobić. Nie błądzisz, nie szukasz, nie zastanawiasz się, nie tracisz czasu. Do tego masz pewność, że treningi, które zrobisz będą w 100% efektywne i dobrze połączone. Zobacz moje darmowe plany treningowe.

5. Nie myśl za dużo, po prostu działaj i próbuj bawić się przy tym dobrze. Treningi powinny być regularną, codzienna czynnością, ale by tak się stało trzeba wykonywać je regularnie i w tym tkwi cały ambaras.

Zacznij ćwiczyć zanim uświadomisz sobie, ile masz do zrobienia i jak bardzo nie masz siły na trening.

Sandra Mikulska