„JESTEM FIT”. Super, ale często brak w tym wszystkim luzu i radości. To nie wojsko. Czasem rozmawiając z Tobą myślę, że jedziesz do Rio walczyć o medale, a później okazuje się, że walczysz z tłuszczem, płaskim tyłkiem, a głównie z samą sobą. To jest oczywiście fajne, sama codziennie to robię. Nic tylko brać przykład i kibicować, ale nie zapominaj o tym po co to robisz.

Przecież nie zaczęłaś żyć zdrowo, aby zwariować, tylko po to, aby czuć się dobrze. Oczywiście, że nie można zajadać się kremówkami, chipsami i popijać colą, ale czy możesz czasem nie liczyć tych ziarenek ryżu i po prostu zjeść coś ze smakiem? To o to w tym wszystkim chodzi… o przyjemność. Odżywiasz się dobrze, ale masz to lubić, bo inaczej nie wytrzymasz długo. Ćwiczysz i powinnaś po treningu czuć satysfakcję, jeśli jej nie ma to zmień trening! Zjedz czasem pizzę i wypij piwo, obiecuję, nie umrzesz od tego, a może nawet Twój tłuszcz się przestraszy, bo organizm zostanie zaatakowany z zaskoczenia czymś zupełnie innym, a to jest bardzo potrzebne, jeśli walczysz o piękne ciało.

Jeśli wstajesz i kładziesz się spać myśląc o tym, że MUSISZ zrobić trening, MUSISZ zjeść te niedobre zdrowe rzeczy, o tym, że nie masz progresu, jesteś gruba, brzydka i w ogóle beznadziejna, to MUSISZ zmienić myślenie. Zostaw wagi, centymetry, chia i amarantus na tydzień. Odpocznij, bo sama siebie blokujesz. Za dużo stresu, gdzie nie ma prawa go być. Za duża presja, którą sama na siebie wywierasz.

Wiesz co trzeba mieć, aby zostać najlepszym sportowcem? Na pierwszym miejscu jest głowa, później ciężka praca i na koniec talent. Bez ciężkiej pracy nie rozwiniesz talentu, a nawet go zaprzepaścisz, a bez ułożonej głowy nawet ciężka praca, talent i siły kosmiczne nie pomogą. To właśnie tam masz być zwycięzcą, więc jeśli zamiast jedzenia widzisz tylko kalorie, białko, tłuszcz i węglowodany a patrząc na siebie, dostrzegasz jedynie obwód w talii, łydce, boczki i bryczesy i nagle Twoi znajomi już nigdzie Cie nie zapraszają, bo zwyczajnie nie mogą Cię już słuchać, wiedz, że nadszedł czas wakacji od bycia fit.

Odpuść na chwilę, a zobaczysz czym są efekty!

Brak motywacji to często używany zwrot, o bardzo górnolotnym wydźwięku, dla mnie to jedynie ładniejsze określenie stwierdzenia: NIE CHCE MI SIĘ. Nie dodawaj za dużej ideologii do tego wszystkiego. Trening to pot, zmęczenie, pokonywanie siebie i na koniec zwycięstwo dające satysfakcję. Dieta to wybór dobrych produktów z miliona szkodliwych. To jest całkiem proste, nie mówię, że łatwe do wykonania, ale w teorii to nic strasznego, wybór co z tym zrobisz zależy od Ciebie.

Znajdź coś co lubisz ćwiczyć i jeść i zacznij to ćwiczyć i jeść. Będą ciężkie okresy, nie zawsze będzie to bajka o Miss Bikinii Fitness na wakacjach na Bora Bora, ale jak wyluzujesz, będzie Ci dużo łatwiej pokonać te złe dni czy nawet tygodnie. Ważne, abyś szła do przodu, a nie cofała się. Sportowcy też nie są w szczytowej formie przez cały czas, szykują się na zawody i też nie wszystkie, tylko te najważniejsze.

Ty też nie musisz codziennie przygotowywać się do treningu jak do bicia rekordu świata. Zrób co masz zrobić, ciesz się chociażby tym, że robisz coś dobrego dla siebie, a nie każdego na to stać, bo to ciężka praca. Jednak przede wszystkim nie stawiaj treningu i zdrowego odżywiania na pierwszym miejscu, bo zapomnisz, że trzeba oddychać. Umiar i równowaga to klucz do sukcesu.

Miłego dnia na luzie.